Ale odcinek!
Reakcja Bena na początku była oczywista, szkoda tylko że tak długo akcja z przekonywaniem Sun się ciągnęła.
Moje domysły z matką Dana okazały się prawdziwe - to ta sama kobieta, która chcę wrócić na wyspę i wcześniej spotkała Desmonda. Mnie tylko ciekawi czy Ben wiedział kto jest jej synem bo po jego reakcji nie sądzę.
Nareszcie znowu pojawiła się Lostzilla, szkoda tylko że na tak krótko i tak na prawdę nie wiadomo po co, Daniell też nie odegrała żadnej roli. A może jeszcze się pojawi?
Charlott jednak była już wcześniej na wyspie, a jak by tego było mało to jak byla małą dziewczynką nawiedził ją Daniel, czyli teraz akcja na wyspie skupi się na planie Faradaya.
Czasem pomysły scenarzystów Losta są prostackie - wyspa się zepsuła i przenosi ludzi w czasie bo się kółko zębate obluzowało. Jak by to był inny serial po takim czymś pewnie wyłączyłbym odcinek, ale nie w Lostach
Jackob się znowu pojawił i to w najmniej oczekiwanym momencie! Ale się cieszę z tego powodu, szkoda tylko że Lockowi nie powiedział że Jack jest jego synem, chociaż wiele by to nie zmieniło.
I teraz znowu czekać do czwartku...