dodano 4 paź 2009, o 00:58
Dobry odcinek na rozgrzewkę. Podobał mi się motyw matczynego przeczucia, które okazało się prawdziwe, choć nie o Justina i Rebekę chodziło, jak sugerowali nam twórcy.
Nora i Holly dały popis. Świetne były sceny, w których próbowały ukryć przed matką Nory, kim naprawdę jest Holly. Uwielbiam te rzadkie momenty, kiedy obie panie muszą współpracować, żeby zaraz potem skakać sobie do gardeł.
Mam nadzieję, że starania Scotty'ego i Kevina o dziecko na tym się zakończą. Mam wrażenie, że już to wszystko przerabialiśmy w przypadku Kitty.
Justin przechodzi kolejny kryzys, ale miło, że tym razem zmartwieniem są studia, a nie narkotyki i wojenne traumy. Facet zrobił krok do przodu i dobrze sobie radzi.
Niewiele można na podstawie tego odcinka wywnioskować na temat głównych wątków w tym sezonie. Jedynie choroba Kitty zapowiada się na coś dłuższego. Zgadzam się z komentarzem Tristana - prawdopodobnie dzięki temu Kitty i Robert znów zbliżą się do siebie. Będę trochę zawiedziona, jeśli tak się to potoczy, ale nie dlatego, że nie lubię ich jako pary. Po prostu byłam ciekawa, jak Kitty odkupi swoje winy i odzyska zaufanie Roberta, co wydawało mi się prawie niemożliwe. Wygląda jednak na to, że choroba może załatwić sprawę.
Mam nadzieję, że w następnym odcinku poszczególne wątki zaczną się rozkręcać. Co się dzieje z Ryanem? Został jakoś zepchnięty na dalszy plan pod koniec trzeciego sezonu, a myślałam, że będzie napędzał akcję. Tymczasem niewiele się wokół niego działo. Może w tej serii to się zmieni.