Dziwny jest ten serial, to wiem na pewno.
Nie mam pojęcia, dlaczego ktoś chciałby oglądać denerwującą nastolatkę z wielkim kręgosłupem moralnym chodzącą po świecie bez prądu.
Naprawdę gratuluję pomysłu twórcom, bo głupszej postaci nie mogli stworzyć. No i z tego rodzi się kolejne pytanie, do kogo kierowany jest ten serial? Zastanawiam się nad tym i nie znam odpowiedzi.
Charlie, Charlie, ooo Charlie...
Narzekania ciąg dalszy. Postać jest słaba, do tego aktorka nie daje rady w tej roli. Niestety. Nie mogli poszukać jakiejś starszej, bardzo doświadczonej aktorki.
Coś czuję, że będę musiał się po prostu do tego przyzwyczaić. Na szczęście w produkcji NBC jest kilka innych, o wiele ciekawszych postaci.
Trochę odbiegając od tematu...
Często w serialach/filmach dziejących w niedalekiej przyszłości, świat ulega jakieś zmianie (np. taki "blackout" w Revolution) i stąd rodzi się takie moje pytanie. Jeśli twórca produkcji zmienił świat, przyszłość, ludzie w nim żyją od kilkunastu lat w innych (często trudniejszych) warunkach od nam znanych, dlaczego do jasnej cholery dzieci/nastolatkowie zachowują się w tych produkcjach tak głupio i w ogóle nieodpowiednio do świata, w jakim żyją?
Dobija mnie wpychanie "na chama" moralizatorstwa do takich seriali jak Revolution. Zachowanie Charlie i jej poczucie moralności nie pasuje do świata "postblackoutowego"
Wszyscy biją się o jedzenie, zapasy, wszędzie przemoc i kradzieże, ludzie giną na zwykłe choroby, bo nie ma lekarstw, do tego Milicja zabija każdego, kto im się sprzeciwi...a taka Charlie nie daje zabić Milesowi łowcy nagród, który sam chciał zabić Milesa i prawdopodobnie mógłby również zabić Charlie i resztę.
Ręce się załamują. Głupsze jest jeszcze to, że później nie ma problemu z zabiciem dwóch osób, bo jak sobie to argumentuje, oni trzymają tych ludzi jak niewolników.
Dobra, koniec moim wywodów.
Podsumowując Charlie jest durna i tyle. A jej wątek z Natem...bez komentarza.
Naprawdę nie można wymyślić nic bardziej oryginalnego. Come on, Abrams i Kripke!
Świetny flashback z czasów po blackoucie, scena zastrzelenia faceta, który chciał ich okraść, wypadła przekonująco. Już lubię postać Elizabeth Mitchell.
Jak oglądałem tą scenę, to tylko krzyczałem na ojca Charlie, jaką jest ciotą.
Dobrze, że Rachel okazała się tą twardszą.
Nadal bardzo podoba mi się akcja w tym serialu. Walki na miecze wychodzą świetnie. Miles jest konkretną postacią, lubię go.
Nora również zapowiada się na ciekawą bohaterkę.
Wątek Buntowników, prawdziwych patriotów dawnych Stanów wydaje się całkiem interesujący.
Tak samo postać tajemniczego Randalla. Podobała mi się kombinacja łańcuszka energii i pałki paraliżującej.
Aaron i Maggie rozdzielili się od Charlie i zmierzają do Grace. Może to i dobrze. Zobaczymy więcej świata dzięki temu. W tej scenie kiedy Aaron daje ten łańcuszek Maggie, stawiałem na to, że ona przez przypadek włączy go i uruchomi dzięki temu ipoda ze zdjęciami dzieci...ale jak widać, na ten moment jeszcze trzeba poczekać.
Rachel żyje, można się było tego spodziewać. Ale jestem ciekawy, jak ten wątek z przetrzymywaniem przez Monroe się dalej rozwinie.
Podsumowując, ogólnie nie ma jakiejś tragedii, ale podczas oglądania tego serialu, czuję, że można wyciągnąć z tego o wiele, wiele, wiele więcej. Mam nadzieję, że czym dalej w sezon, tym będzie lepiej.
PS Nadal denerwuje mnie ta wszechobecna czystość. Dlaczego niewolnicy w obozie pracy, ciągnący helikopter mają czyściutkie żółte koszulki? Strażnicy każą im je prać codziennie, czy co?