Znów trochę wolniejszy odcinek, który zboczył nieco od głównego wątku, ale to nic
Świetny początek - Dean w 1951 roku i jakieś potwory, już się bałam, że to znowu jakiś odcinek z cofaniem się w czasie - nie lubię takich.
'Fryzura' Sama po przebudzeniu mnie powaliła. No i Dean, który chętnie by ją przyciął
Charlie wraca - yay!
I przynosi z sobą sprawę i swoją dość tragiczną przeszłość. Ale odcinki z nią są zawsze przyjemne, więc nawet mi nie przeszkadzało, że to w sumie kolejny zapychacz.
Widać, że druga próba mocno się na Samie odbiła, chłopak się na nogach słania. I strzelanie do celu - good enough
Chłopaki znajdują nowy rodzaj dżinów. 'Usypianie' Deana zwalało z nóg. Dosłownie
No i już wiadomo o co chodziło w początku odcinka, oboje Charlie i Dean wylądowali w jej koszmarze opartym na grze wideo - no bo na czym innym
Scena po pożegnaniu z Jej Wysoką Mością, między Deanem i Samem świetna - Dean chyba wreszcie weźmie Sama na poważnie i zabiorą się obaj do roboty. A zacząć trzeba od odszukania Kevina. Oby i to tylko szybko zeszło.