To był odcinek, który potwierdził wiele moich przypuszczeń i może dlatego nie byłem tak bardzo zszokowany, przy niektórych scenach. Przede wszystkim postać Richarda Alperta. Już po odcinku "The Man Behind the Curtain" można było przypuszczać, że coś tu jest nie tak, gdy Richard rozmawiał z młodym Benem w dżungli i wyglądał na starszego niż obecnie. Od dość dawna mam dwie teorie na temat tej postaci, albo wyspa ma takie właściwości, że niektórzy ludzie się na niej nie starzeją, albo Richard po prostu przenosi się w czasie co wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne i tę teorię odrzucam.
Nie zdziwiło mnie też pojawienie się w szpitalu Abbadona, za to zastanawia mnie jedna rzecz. Gdy Abbadon przyszedł do Hugo, można było odnieść wrażenie, że to człowiek z jakiejś organizacji i nie zależy mu na dobru wyspy, a zupełnie przeciwnie. I teraz pytanie czy Alpert i Abbadon działają w jednej drużynie? Czy po prostu tak się złożyło, że obaj chcieli by Locke trafił na wyspę?
W chatce nie zdziwiła mnie obecność Christiana, gdyż Hugo już go w niej widział. Co za tym idzie nie zdziwiła mnie też obecność Claire. Odniosłem jednak wrażenie, że Christian w żaden sposób nie ma związku z Jacobem i wcale nie rozmawia z Lockiem w jego imieniu. Ojciec Jacka wydawał się być strasznie niepewny w rozmowie z Johnem. Przez co wzbudził moje wątpliwości. Potwierdza się za to moja teoria, że Christian żyje, a nie jest jakimś urojeniem, gdyż widziało go już za wiele osób.
Podobało mi się w tym odcinku zachowanie Bena i ta scena gdy jedzą batona z Hugo - boskie
Jedyny większy szok i zaskoczenie z tego odcinka to sam koniec, że wsypę trzeba przenieść. Na razie nie próbuje snuć teorii na ten temat.
Co do sytuacji na frachtowcu to liczyłem na to, że Desmond odpłynie z Sayidem. Zabicie doktora po raz kolejny pokazuje tylko, że na wyspie jest coś nie tak z czasem. Dziwi mnie też, to że teraz mogą sobie latać helikopterem wte i wewte i nie ma żadnych turbulencji, zachwiań itp.
See you in another life, brother...