8x01 - Farhampton
Doczekaliśmy się powrotu "How i Met Your Mother"!
Przyznam, że ostatni sezon dłużył mi się niesamowicie i specjalnie mnie nie kręcił. Rozpoczęcie nowego rozdziały wypadło jednak bardzo obiecująco. Odcinek zaczynamy w tym miejscu, w którym skończyła się serial siódma, ślub Barneya i Robin. Ślub który się odbędzie ale nie było nam go na razie dane zobaczyć.
Najważniejszym momentem odcinka była końcówka, kiedy to na peron Farhampton wchodzi tytułowa matka. Oczywiście nie widzimy jej twarzy, ale sam moment jest przełomowy dla fabuły serialu. To właśnie tego dnia, w tym momencie Ted poza matkę swoich dzieci. Twórcy przyznają, że sezon tworzą tak jakby miał być ostatnim więc można śmiało założyć że w tym sezonie wszystko się wyjaśni. Wreszcie...
Co do reszty odcinka, zgrabnie pokazano jak Marshall i Lily radzą sobie z dzieckiem, a może raczej nie radzą. Wycieńczeni, nie kontaktujący. Prawdopodobnie ich stan będzie jednym z czynników, który połączy już na zawsze Robin z Barneyem. Gdyby nie oni to Quinn nie dowiedziałaby się, że jej narzeczony spotykał się z Robin. Gdyby nie to wszystko to Robin nie zobaczyłaby na własne oczy ile tak na prawdę znaczy dla Barneya.
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
PS. O Victorii nie wspominam, bo w moim przekonaniu scena Teda z Klausem na peronie, spowoduje że Ted zrozumie iż musi dalej szukać bo Victoria nie jest tą jedyną...
Przyznam, że ostatni sezon dłużył mi się niesamowicie i specjalnie mnie nie kręcił. Rozpoczęcie nowego rozdziały wypadło jednak bardzo obiecująco. Odcinek zaczynamy w tym miejscu, w którym skończyła się serial siódma, ślub Barneya i Robin. Ślub który się odbędzie ale nie było nam go na razie dane zobaczyć.
Najważniejszym momentem odcinka była końcówka, kiedy to na peron Farhampton wchodzi tytułowa matka. Oczywiście nie widzimy jej twarzy, ale sam moment jest przełomowy dla fabuły serialu. To właśnie tego dnia, w tym momencie Ted poza matkę swoich dzieci. Twórcy przyznają, że sezon tworzą tak jakby miał być ostatnim więc można śmiało założyć że w tym sezonie wszystko się wyjaśni. Wreszcie...
Co do reszty odcinka, zgrabnie pokazano jak Marshall i Lily radzą sobie z dzieckiem, a może raczej nie radzą. Wycieńczeni, nie kontaktujący. Prawdopodobnie ich stan będzie jednym z czynników, który połączy już na zawsze Robin z Barneyem. Gdyby nie oni to Quinn nie dowiedziałaby się, że jej narzeczony spotykał się z Robin. Gdyby nie to wszystko to Robin nie zobaczyłaby na własne oczy ile tak na prawdę znaczy dla Barneya.
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
PS. O Victorii nie wspominam, bo w moim przekonaniu scena Teda z Klausem na peronie, spowoduje że Ted zrozumie iż musi dalej szukać bo Victoria nie jest tą jedyną...