Zaczęło się zabawnie. Brittany jest niesamowita - kolejny meteor/asteroida/kometa zmierza w kierunku Limy
Jednak nie. Asteroida to mucha na końcu paczki Pringles
I Beiste zakochana w Schue? O matulu...
Łał... Sprawa z Katie się skomplikowała. Zdjęcie było innej dziewczyny, pod którą ktoś się podszył. Tylko kto i dlaczego? Szkoda tylko, że Ryder dalej nie dowiedział się kim ona jest, ale jej telefon zadzwonił w sali chórku więc zakładam, że to jedno z nich.
A później zrobiło się dramatycznie. Strzały w szkole, ludzie rozdzieleni i panikujący.
Na szczęście okazuje się, że to tylko nieszczęśliwy wypadek, wypaliła broń Sue. Świetna scena jej przyznania się w gabinecie dyrektora.
Szokujące było to, że jej przyznanie było fałszywe. To Becky, która chciała się poczuć bezpieczna i postanowiła, że broń jej to zapewni. Sue jest na prawdę niesamowitą postacią. Poświęciła siebie, swoją karierę i kto wie co jeszcze ją czeka z tytułu tych strzałów, żeby ochronić od odpowiedzialności Becky.
Sam i Brittany zakładają udawaną-rodzinę i adoptują walniętego kota, w sumie to w ich stylu
Odcinek według mnie na prawdę wspaniały. Pokazano nowe przyjaźnie, zażegnane konflikty, miłość i przyjaźń i to jak bardzo trzeba je doceniać.
Nagrania z kamery Artiego były absolutną perełką odcinka.