Strasznie fajny odcinek.
Opowieść Sarah wydawała mi się okropnie kiczowata. Rozbawiło mnie, gdy okazało się, że jest zmyślona. Później widzimy, jak Sarah ogląda rysunki - więc to wszystko wydarzyło się naprawdę. Bardzo fajny moment zaskoczenia. I jak by tego było mało, w drzwiach pojawia się przystojny Francuz! Doskonale! Mam nadzieję, że zabawi w serialu na dłużej. Sarah długo nie miała szczęścia do facetów, przydałby się ktoś na stałe u jej boku. Po usunięciu Tommy'ego jest miejsce na nową męską postać, więc wiele sobie obiecuję po tym wątku.
Carter jest skazany na Justina. Dobrze mu tak, mięczakowi! Zanim się chłopak obejrzy, znajdzie się na zwariowanym obiedzie u Walkerów. Każdego to w końcu czeka
Jeszcze taki drobiazg, który poruszył moje kobiece serce: nie jestem wielką fanką Roberta/Roba Lowe'a, ale w scenie z akupresurą uśmiechnął się w tak uroczy sposób, że przewijałam ten kawałek kilka razy. Zupełnie mnie rozwalił tym uśmiechem