dodano 10 lut 2014, o 22:38
- w końcu musiało to nastać - proceduralny odcinek, który za parę tygodni będzie mglistym wspomnieniem. Oglądało się go przyjemnie, ale tylko tyle. Brakowało jakiegoś konkretnego zaskoczenia. No cóż i takie odcinki muszą być. Najfajniej wypadł przekręt i kradzież biblii, ale widziałem dużo lepsze heisty. Najlepszy był na końcu Fusco planując kolejne kradzieże.
- podobała mi się końcówka z odniesieniem do Carter i kolejne jej uhonorowanie. Nie spodziewałem się, że tak będę za nią tęsknił. Szkoda, że Root nie wypełniła tej pustki, brakowało jej w tym odcinku.
- Shaw w wieczorowej kreacji na gali wyglądała pięknie. Ogromna odmiana od jej wiecznie przyczajonej postury.