Podobało mi się. Dobre zakończenie bardzo dobrej serii.
Świetnie pokazane Siedem Cudów. Na początku odpadła Misty - nie spodziewałam się, że dziewczyna, która sama siebie uratowała po spaleniu nie wróci ze śmierci. Rozczarowujące. Później była Zoe - niewinna zabawa w berka z teleportacją zmieniła się w koszmar... I tym samym odpadła Queenie - nie mogła wskrzesić Zoe. A Madison jak to Madison, wskrzesiła muchę ale nie Zoe. Na szczęście odpadła przy wróżbiarstwie.
A okazało się, że nowa Supreme cały czas była na wyciągnięcie ręki - Cordelia bez problemu przeszła przez wszystkie cuda i bardzo się z tego powodu cieszę.
Cały czas miałam nadzieję, że może to jednak będzie Zoe, ale Delia? Jestem jak najbardziej Za

Wielka szkoda Myrtle - poddała się sama karze za morderstwo i znów została spalona. Szkoda, szkoda...
Madison uduszona przez Kyle'a - piękny koniec dla niej, z rąk czegoś co sama powołała do życia.
I nawet Spalding dostał moment w ostatnim odcinku.
Nie spodziewałam się, że Fiona jeszcze się pojawi. Najpierw myślałam, że to jej duch, a później niespodzianka - upozorowała swoje morderstwo. Podobała mi się jej śmierć - szczery moment od serca z córką, pożegnanie i akceptacja tego co nieuniknione. I wreszcie jej piekło, zasłużyła sobie.
Fajnie, że Cordelia pokazała się przed kamerami i wyznała prawdę o sabacie. Zdobyły wiele nowych uczennic i zapowiada im się wspaniała przyszłość. Queenie i Zoe jako członkinie Rady i prawe ręce Cordelii, Kyle jako nowa pomoc. Świetna ostatnia scena z przemową na schodach i pytanie kim jest Supreme "You're looking at her".