No i mamy matkę. Niestety Facebook pokazał mi ją wcześniej
niezbyt uczciwe posunięcie ze strony twórców.
Ted staje się coraz bardziej smutnym człowiekiem, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Jego przyjaciele idą do przodu, a on niemal stoi w miejscu ciągle poszukując swojej wybranki. Szkoda tylko, że to serial komediowy, nie dramat. Akurat to potrafię przeboleć.
Marshall sędzią! Nie dziwię mu się, że się zgodził. Taka robota to spełnienie jego marzeń, a Lily jakoś sobie poradzi przez rok we Włoszech. Fajnie go brat nabierał, żeby "dobrać się" do jego klejnotów
Barney i Robin ciekawie się zabawili z nowo poznaną parą. Szkoda, że tak się to skończyło, bo naprawdę miałem nadzieję, iż w następnym sezonie będą ich arcywrogami
No i na koniec matka. Nie wiem jaka z niej aktorka, ale twarz ma przyjemną. Zanim Ted ją pozna minie jeszcze pewnie trochę czasu. Byle tylko cały serial nie kończył się "...i tak poznałem waszą matkę". Przecież mimo tytułu nie o samo poznanie tu chodzi.
Przed nami ostatni sezon. Oby poziom nie spadł poniżej właśnie zakończonego.