Scena, w której panowie podążają za sobą strasznie mnie rozśmieszyła... Potem Kellerman chce popełnić samobójstwo, broń się zacina, a szanowny Paul przezywa katharsis... Całe szczęście, że żyje, mam nadzieję, że pomoże Sarze...
Bójka T-Baga i Scofielda to przesada... Michael broni się kawałkiem stłuczonej butelki i wygrywa... On, który nie umie się bić... Chyba potyczka z Lincolnem odcinek wcześniej pomogła mu nabrać doświadczenia... xD Nie jest mi już do śmiechu, jak Michael wbija biednemu Bagwellowi nóż w rękę...
Ostatnia scena, w której Scofield wraca ze zdobyczą na statek i woła Linca, tak samo jak tamten wołał go w poprzednim odcinku oczywiście znowu mnie rozbawiła... A Bellick po raz drugi wrobiony w morderstwo przez T-Baga (przynajmniej tak sobie na pewno myśli),
...
Chyba reżyser nie chce zakończyć wątku Sucre w tym sezonie, tak jak to zrobił z C-Notem... Tego nie przeżyje...
Mahone... Cóż można o nim powiedzieć... Wierzę w niego i życzę mu powodzenia, we wszystkim co zrobi...
Nie wiem czemu ten odcinek tak mnie śmieszył, ale niektóre momenty były mocno przesadzone... Czekajmy na 22 odcinek, z nadzieją, że będzie lepszy od tego i wyjaśni dużo spraw...