Dobry odcinek, nawet bardzo. Było trochę więcej akcji, trochę wybuchów i terroryści!
Też mnie zaskoczyło, że te zamachy były udane. Sprawa prowadzona ciekawe, ale było do przewidzenia, że te chłopaki to też ofiary. Ogólnie podobał mi się klimat odcinka, ludzie, którzy bali się wyjść na ulicę czy do centrum handlowego i ta przestraszona Emily.
Doczekałem się w końcu jakiejś sceny pomiędzy Gillian a Calem, mam nadzieję, że rozwiną ten wątek w drugiej serii oraz cieszę się, że chłopak Rii, Dupree przeżył.
Rzeczywiście, może końcówka trochę zbyt hollywoodzka, ale to można jeszcze zrozumieć.
I na koniec jakoś nie za bardzo trafił do mnie morał przemówienia Cala do Rii w końcówce odcinka.
Jakby nie było, to i tak czekam z niecierpliwością na następne odcinki "Magii kłamstwa".
P.S. Jednak z nie zgodzę się z Tobą, Cześku, dla mnie pomimo tych dwóch ostatnich odcinków nadal "Fringe" stoi u mnie nieznacznie wyżej od "Lie to Me".