1x10 - Nobody's Fault But Mine
Spoiler:
----------------------
Ostatni odcinek przed ponad 100 dniową przerwą. Nareszcie można by powiedzieć. Będzie można odpocząć od tych idiotyzmów, a scenarzyści przez ten czas powinni się poważnie zastanowić nad koncepcją serialu i jak wypisać z niego kilka postaci (Aron, Charlie, Dany). Oczywiście ten był równie głupi co pozostałe, było sporo ckliwych momentów i bezmyślnych heroizmów, postacie zachowywały się idiotycznie i mało w tym wszystkim było logiki. Jednak mimo wszystko lepiej niż ostatnio się to oglądało. Oczywiście bez sensu, że Rachel nie zniszczył wzmacniacza, ale nawet mnie trochę ciekawi co teraz się stanie z Republiką Monroe. Może więcej walki? Chciałbym bo to w tym serialu wychodzi całkiem nieźle. Pojedynek na miecze Milesa i Monroe udany, szczególnie podobało mi się jak pokazali walczące cienie. Więcej takich smaczków! Flashback też niczego sobie i żart o mieczach. Chciałbym więcej takich kampanii i oby stacja sypnęła trochę więcej pieniędzy w końcu to ich hit. Po przerwie wrócę na pewno, nie że mnie bardzo interesuje jak to się skończy, ale chcę zobaczyć jak bardzo nieudolnie będzie prowadzony ten serial.