dodano 11 lip 2013, o 20:33
- rzeczywiście everything is broken. I pomyśleć, że tak fajnie się zapowiadała, dobrze rozwinęło, a ostatecznie stoczyło. Bo szczerze mówiąc po ostatnim odcinku za bardzo nie ogarniam o czym i po co jest ten serial. Wątki które przez całą serię były prowadzoną kończą się w bezsensowny sposób - śmierć Kenyi (bo przecież najłatwiej ją usunąć jak już okazałą się zbędna), wygrana Dataka kończy się morderstwem od którego nie ma prawa się wywinąć, a spór o kopalnie był zupełnie nie istotny. Fatalne prowadzenie fabuły i tyle
- najgorszy jednak w tym wszystkim jest główny wątek. Mistyczne sci-fi wyszło dobrze w Battlestar Galactica, ale tutaj lepiej gdyby tego nie było. Nolan umiera by zostać zaraz wskrzeszony w niewyjaśnionych okolicznościach, Irisa widzi swojego boga i ma zostać Niszczycielką, a do tego jeszcze widzenie Sukara. Tylko czekać, aż to wszystko zostanie wytłumaczone nanobotami. Nanoboty są dobre na wszystko...
- w odcinku było jeszcze parę innych idiotyzmów o których nie chcę mi się nawet pisać, ale o jednym muszę - chowanie się w namiocie podczas strzelaniny...
- cliffhanger jest, bo jakże by inaczej. Republika Ziemi atakuje Defiance. Tylko jakoś nie mogę się tym ekscytować i nie obeszłoby mnie nawet jakby zrównali miasto z ziemią. Po prostu nie ma w nim osoby na której by mi zależało. Poza tym pewnie Irisa przyleci tym swoim stateczkiem i uratuje wszystkich...
- w odcinku podobały mi się jedynie relację Irisy z Nolanem, jak się o siebie troszczą i ufają. I tyle. Reszta mnie albo irytowała albo była mi obojętna. I dlatego kończę z tym serialem, nie mam cierpliwości do słabych produkcji