2x10 - 18 Miles Out
Odcinek raczej nudnawy, do fabuły nie wiele wniósł.
Oczywiście w ramach zadośćuczynienia za marność odcinka dostaliśmy masy zombie i więcej szalonego Shane'a.
Akcja z zabijaniem nożami nawet, nawet. Oczywiście Rick i Shane musieli się pobić bo by inaczej nie było.
Uratowanie Shane'a mnie raczej rozczarowało. No i szkoda Randala.
U Hershellów nuda. Lori mnie jak zawsze dobija - niby rozumiem, że chciałą pozwolić dziewczynie zdecydować czy chce się zabić, ale to jej późniejsze zaintesowanie co z nią to już trochę nie na miejscu jak dla mnie. No i oczywiście Lorie musiała walnąć złotą myśl, że faceci są od zabijania, a babeczki od tworzenia warunków do życia... No proszę was...
Niestety, odcinek na minus.