2x02 - Identity
Spoiler:
-----------------
- co za cliffhanger! Jasne, zostanie szybko rozwiązany, Oliver wywinie się z sytuacji bez wyjścia, ale i tak zwiększa ochotę na kolejny odcinek. Zwłaszcza, że poprawiono sporo rzeczy, które szwankowały w pierwszym sezonie
- sam epizod bardzo dobry. Wróciła China White i przyniosła ze sobą Bronze Tiger'a aka Wolverina dla ubogich. Walki może nie były jakieś ekscytujące, ale na zadowalającym poziom.
- podoba mi się jak wygląda fabuła tego sezonu. Widoczne są reperkusję trzęsienia w Glades, zawirowania polityczne i nazwisko Olivera w mediach. Ma się przez to uczucie większej spójności pomiędzy kolejnymi odcinkami. Do tego w mieście roi się od bohaterów. Kanarka wprawdzie nie było teraz, a Roy zabawia się dalej. Jednak ostatnia rozmowa z Hoodem niespodziewana. Mam tylko nadzieje, że tak do połowy sezonu dowie się kto kryje się pod kapturem bo to sprawi, że postać Theii stanie się ciekawsza.
- Felicity jak zwykle rządzi. Narzekanie na bycie sekretarką, rozmowy o kawie i popisywanie się hakerskimi umiejętnościami. I to jak opowiadała jak to się jej podoba co robi w nocy z Olliem. Twórcy wiedzą, że ta postać jest ulubienicą fanów i umiejętnie z to wykorzystują
- sceny na wyspie jak zwykle jedne z najlepszych. Shado mówi, ze wyspa nie może zmienić człowieka, a Slade odwrotnie. Teraz Oliver sam musi zacząć kierować swoim losem. Jest też wątek japońskich żołnierzy z II wojny światowej - czego takiego tam szukali? I wyjaśniło się pochodzenie kamienia który Ollie dał Thei. Trochę creepy.
- dziwi mnie tylko, że Oliver dalej nie skreśla kolejnych nazwisk. Bo z tego co kojarzę to trochę mu zostało w tym notesiku
- na rozmowy z Lauriel i Roy/Thea spuszczę zasłonę milczenia bo po raz kolejny fatalne...