Świetny powrót! Bardzo brakowało mi tego serialu.
Frank jak zwykle coś odwalił.
Z murzyna był niezły twardziel, dwa razy z paralizatora dostać i nadal stać, szacunek.
Ale Gallagherowie zawsze oddają swoje długi.
Zabrzmiało to prawie, jak "Lannisterowie zawsze spłacają swoje długi".
Wkroczenie rodzinki po Liama było świetne. Fiona nie przejęła się celowaną bronią, tylko po prostu sobie weszła.
Sprawa z trawką była genialna. Kev i Lip rozkręcają interes z lodami i nie tylko. Sprzedawanie przed szkołą było niezłe i ten radar na policję.
Doktorek Lipa jest świetny, mam nadzieję, że wątek z nim i pomocą przy projekcie się jeszcze rozwinie oraz Lip się w to zaangażuje.
Ian i wojsko, nie rozumiem jego pchania się tam, ale podobało mi się zachowanie Lipa. Świetni z nich bracia.
Wątek Kasha jakoś średnio mnie interesował. Szkoda, że opuścił rodzinę w ten sposób.
Niezła walka na początku, już myślałem, że Lip wstąpić do jakiegoś fight cluba czy coś.
Fiona i nowy koleś...czekam na powrót Steve'a.
Jestem ciekawy, jak rozwinie się wątek biegania.
Rozwaliła mnie zasłonka na oczy Fiony i białe "Fuck off!" na czarnym tle.
Oraz przyniesienie drzewka w ramach długu, mina ziomków była dobra.
Debbie nieźle sobie radzi. Co za świetny pomysł z opieką się dziećmi.
Mało Karen, ale raczej to dobrze. Lubiłem ją oglądać z Lipem, ale to co odwaliła pod koniec 1 serii trochę skreśliło jak dla mnie tą postać.
Sheila i jej wkraczanie w świat.
Zapomniałbym wspomnieć o Ethel i jej ogólnego zadowolenia z hodowli roślinek, które przysłużą dla pomocy innym.
Wielkie "zielone" ognicho, genialne!
Pięknie podsumowanie tego epizodu. Czekam na więcej!