dodano 20 cze 2009, o 08:27
The Finale. Zdecydowanie lepszy od poprzednich dwóch odcinków, ale jednak za słaby na finał. Co prawda nudno nie było, ale liczyłem na coś więcej. Cliffhangery takie sobie.
Chloe/Jimmy/Davis - jak oni mogli zabić Jimmy'ego?
Uwielbiałem tego bohatera... Doszedł do ładu z Chloe i nagle taki Davis go przebija...
Clark Kent is D E A D. Tak, ciekawe na ile, trzy odcinki? Przecież on nie wytrzyma bez Chloe... Poza tym musi szukać Lois. Właśnie, co z Lois? Świetna była w tym odcinku, jak zawsze. Kolejna rozmowa z Czerwono-Niebieską Smugą.
JL zaginęła. Śmieszne było to, że tylko o tym wspomnieli. Chloe i jej strażnica...
No i końcówka. Czyżby Zod? Ale jakim cudem? Ja już tego nie kapuje.
Co do sezonu - zdecydowanie sezon Clois'owy. Z czego się bardzo cieszę, było dużo Lois. Tess jako pierwsza dama LuthorCorp'u - bardzo mi się pomysł podobał. Doomsday, Lex, Lana... Ale jednak czegoś zabrakło. Na wyróżnienie zasługują odcinki: 01, 05, 08, 14, 15, 17, 19.
Debra fuckin' Morgan
do nadrobienia: the good wife, ahs, 30 rock, parks and rec, the shield, justified, mad men, house of cards, sopranos, 6fu, fnl, arrested dev;
big c, west wing, nip/tuck, weeds, qaf, ally mcbeal, in treatment, big love