Jak dla mnie to poprzedniego finału do tego nie ma co porównywać. Są całkiem inne i po takiej akcji jak ostatnio trzeba odpocząć, więc strasznie mi się podobało. Chociaż odcinek strasznie smutny. Dopiero co zacząłem shipować MerDer i już się rozpadli. No kurcze. I strasznie się boję, bo Ellen mówiła, że
. Cristina znowu w ciąży. Nie wyobrażam sobie jej jako matki, ale może być ciekawie. Szczególnie ta sprawa pomiędzy nią a Owenem. Nigdy ich jakoś nie shipowałem, ale może być ciekawie. No i nie było Calzony i to mi się podoba! Dziwię się, że to mówi, bo to moja ulubiona para, ale miałem trochę dość po tym wszystkim. Trochę szkoda, że nie było nic Mark/Lexie. Strasznie cieszę się, że April została szefem rezydentów. Chciałem żeby to była ona albo Alex. A z drugiej strony trochę szkoda mi jej. Wszyscy jej zazdroszczą i chyba niezbyt dobrze o niej myślą. I szkoda, że Lucy odeszła. Uwielbiam Rachael i cieszę się na Aniołki Charliego, ale kurczę, polubiłem jej postać i chcę żeby Alex był w końcu szczęśliwy! Co mi się jeszcze podobało? Teddy/Henry. Uwielbiam Teddy i uwielbiam ją z Henrym! Więc cała ta sprawa z nimi była świetna. No i cała ta akcja z samolotem. Mimo, że nie było jakoś tak... no tak nie wiem jak (xD) to świetne to było. Podsumowując: jeden z moich ulubionych odcinków 7 sezonu, który byłlepszy od sezonu 6, ale i tak gorszy od poprzednich. No i moje ulubione cytaty:
Lucy: Alex, tell me not to go to Africa.
Alex: Go to hell.
I ten co zapodał/a (przepraszam, ale nie mam pojęcia
) jest świetny!