Smutny odcinek, ostatnio takie dramatyczne te nasze HIMYM.
Szkoda, że wątek ciąży Robin z Barneyem w taki sposób rozwiązano. Ale cóż, może to i lepiej.
Robin i jej wymyślone dzieci, zaskoczyło mnie to rozpoczęcie odcinka.
Sceny pocieszania Robin były genialne.
Płacząca Lily, dowcipy Barneya, pocieszanie Teda czy zadawanie pytań Marshalla. Wątek lampek, iluminacji i Scotta był taki sobie. Marshall nabrał się za łatwo, zbyt dobry z niego chłop.
Ale motyw zdjęcia Scotta jakie wysłał Lily, a później dostał od niej "odpowiedź" bardzo mi się podobał. Ted, lampki i AC/DC, genialne!
Z innych scen podobało mi się jak wymyślała kto będzie jak ją pocieszał oraz Lily i Ted próbujący odgadnąć co się stało Robin 