dodano 21 lis 2011, o 16:26
Sam odcinek, raczej średni. Akcja z kanapkami przewidywalna, wątek stworów jakiś taki marny. Przyznaję, że miło było patrzeć na Deana na haju, ale była to jedyna korzyść z kanapkowej afery.
Również płaczki Deana mnie zrobiły na mnie większego wrażenia. Biednie Deannie użala się nad sobą. Trzeba było siedzieć na tyłku i kombinować jak miał przy sobie Lisę i Bena, to żyłby sobie spokojnie w kapciach na nogach po dziś dzień.
Bardziej podobała mi się rozmowa Sama z Bobbym. I to jak stwierdził, że pasują mu wizyty Lucka (swoją dragą, dlaczego nie mamy z nim żadnych scen? Ja chcę!) i to że jest chociaż pewna tego co jest jego problemem, a inni nie mają tyle szczęścia.
Dużym plusem było ilość Bobby'ego w odcinku. Mięliśmy go jako świetnego strzelca, garniaka i naszego zwykłego czapkowca. Za to na minus to, że odcinek był nim przepełniony tylko po to by na koniec zaserwować nam przyzwoity cliffhanger. Odczucia mam mieszane. Niby wydaje mi się, że jednej z głównych postaci nie mogą ukatrupić, ale z drugiej strony... Tyle już w tym serialu wieliśmy, że i tego nie wykluczam. No i cóż takiego strasznego nasz Bobby odkrył?
Odcinek średni, całościowo ani ciepli ani chłodzi. Mam nadzieję, że powrócą w trochę lepszym stylu.