Fajny był ten odcinek. Sekret Kath i Robin się wydał
ciekawe na ile wyjadą. Narzeczona Prestona co za dziołszysko, pod koniec myślałam, że się pogodzi z Lynette i będzie cacy ale nie. Podobała mi się scena jak Lynette wparowała do ich pokoju i kiedy udawała , że wychodzi Preston wyskoczył z szafy a zaraz Porter wszedł ich ostrzec że Lynn wróciła
i jeszcze scenka Tom/Lynette jak rozmawiali o tym meiszkaniu i Tom powiedział, że Lynn to 'zło wcielone' czy coś takiego i nigdy nie był w niej tak bardzo zakochany jak teraz
Wątek walki Susan i Gaby i ich dzieci też była fajny, chciaż już coś takiego było w tym sezonie (to z wynikami w nauce - żyrafy lamparty
) Ładnie się Susan na końcu zachowała.
Mało Carlosa, mało Mike'a, w ogóle nie było młodszej pociechy Solisów. Scena zbiorowa z wszystkimi desperatkami niby była, ale taka biedna
Fajnie, że było to przyjęcie Karen, wszyscy mogli się razem pokazać, dobre było, jak Roy wmawiał każdemu, że "to mogłeś być ty" z tym rakiem
Rodzina Angie jakoś w ogóle odcięta od całej reszty, nawet u Karen chyba ich nie było.
Patrick wrócił, w następny odcinku pewnie będzie konfrontacja.
A i jeszcze motyw z Samem, on cos knuje. Andrew znowu jest bad, jak rzucił ta gitarą
Zdziwiłam się, że Danielle przyjechała, jej tekst o pracy z biednymi
Podoba mi sie, że Orson połączył siły z Andrew, żeby znaleźć cos na Sama. Chyba zaniepokoiła go ta scena między Samem a Bree, wyglądali jakby zaraz mieli sie pocałować o_O