Odp: 6x17/18 - The End (Series Finale)
Jate is Fate
No tak a Jack/Kate/Sawyer najgorszym trójkątem w dziejach telewizji. Bez kitu mogli to wcześniej zakończyć, Jate jest endgame, ale jak się patrzy na całą ich historię to aż śmiać się chce. Zamiast ciągnąć to do usranej śmierci, mogli to zakończyć wcześniej i skoncentrować się na czymś innym...ale co ja pisze, przecież nic innego się nie liczyło tylko Jack.
David nie istniał. SW to był jakby czyściec, w którym mogli odkupić swoje grzechy czy coś w tym stylu. Dlatego Jack miał dziecko, bo zawsze chciał być dobrym ojcem, daddy issues były jego największą zmorą.
Czyli to ich teraz życie, Desmond wszystko zaaranżował żeby się spotkali i teraz będą ze sobą żyć?
Oni nie żyją. Oni stworzyli to miejsce - ten niby czyściec - żeby się tam odnaleźć i pójść razem do nieba, w stronę światła. Christian mu to powiedział, bo życie na wyspie było najlepszym momentem w ich życiu...
Jakbym chciał poogladac serial o miłości to zaczałbym od M jak miłość czy cos, mnie jak zapewnie większośc "oglądaczy" przyciągały zagadki, tajemnice itp., czyli zostałem olany przez producentów jak cała rzesza innych widzów.
Dokładnie. Żałuję że spędziłam tyle czasu na rozmyśleniach, na analizie tego serialu, zastanawiając się czym jest wyspa i o co chodzi (smoke monster, the others, etc)...a wyszło na to, że chodzi o gówno. lol
http://www.collegehumor.com/video:1936291