Matko kochana co się w tym serialu odwala... Bitwa na środku drogi o to czy zrobią aborcję czy nie to już kompletne przegięcie.
A teraz się jeszcze okazuje, że Fiona jest w ciąży! Ciekawe czy sama pójdzie na zabieg.
Brakuje mi Mickey'a, czyżby przyzwyczajali nas już do jego odejścia?
To co się dzieje z Kevem i Vi to też jest jakaś paranoja - ciekawe jak się ich sąsiad czuje


Ian dalej jakiś taki niedorobiony, nie wiadomo czy to jakiś dziwny bunt, czy depresja stłumiona lekami. Nie podoba mi się jego wątek teraz już prawie wcale. I bardzo mi z tego powodu żal, bo był jedną z moich ulubionych postaci.
Kochanek Fiony - kurde. Tego się nie spodziewałam. A w sumie powinnam. A ona głupia dalej się go trzyma.
No i oczywiście Frank jak zwykle odwala jakieś głupie akcje - szukanie zastępstwa Bianki skończyło się tragicznie. A teraz pewnie jeszcze jakąś stodołę przy domu spalił.
Dziwne rzeczy się dzieją i nie podoba mi się to za bardzo. Aż zatęskniłam za starymi odcinkami.