dodano 30 wrz 2013, o 18:11
- cokolwiek bym nie napisał w tym miejscu byłoby to banalne i trywialne dlatego ograniczę się do niezbędnego minimum. Finał był niezwykle zadowalający, godna konkluzja losów Waltera White'a. Może i nie miał szybkiego tempa i niesamowitych scen, ale na pewno był odpowiednim zwieńczeniem 6 lat serialu. Wszystko co miało zostać zakończone zostało. Zero niedomówień, sytuacja jest jasna. Jeśli chodzi o Waltera. Jednak to on był głównym bohaterem serialu to na nim skupiały się te ostatnie odcinki i to jego losy były najważniejsze. Dokonał swojej zemsty i przyznał się do winy. Próbował naprawiać niektóre błędy, ale większość było nie do naprawienia. Pytanie przed finałem nie było czy zginie tylko jak. Okazało się, że ratując Jessego jego ostatni ludzki odruch. Skonał natomiast przy instrumentach chemicznych, przy jego ukochanych przedmiotach, które ukochał jak rodzinę. I to jest jego odpowiedni koniec. Marzyło mi się, że pierwszy raz zażyję swojego niebieskiego specyfiku, ale to trochę by się kłóciło z resztą serialu. On nie kochał metaamfetaminy, on kochał ją robić. Tak jak przyznał się Skylar robił to dla siebie, nie dla rodziny, czół wtedy, że żyję. Fenomenalna scena i popis aktorski Bryana Cranstona. Zresztą jak przez cały odcinek. Wizyta u Shwartzów, rozmowa z Lidią czy wujkiem Jackem - mocne sceny. Może i kameralne, ale wielkie wybuchy i twisty fabularne nie są wcale potrzebne na zakończenie, wystarczy tylko porządną konkluzja. Zresztą ciężko było o coś szokującego jeśli wątki które się nagromadziły przez tyle lat zostały rozwiązane w Ozymandias.
- jestem też zadowolony z zakończenia jakie dostał Jesse. Od dawna przewidywałem, że on powinien przeżyć bo na to zasługuje. Jest on kontrastem dla Walta - kryminalista z wyrzutami sumienia i głowa rodziny z manią wielkości i zapędami dyktatorskim. Piękna była scena gdy w swojej klatce wyobrażał sobie, że tworzy drewniane pudełko zamiast gotować metę, to samo pudełko, o którym była mowa gdy był na odwyku. Przeżył, nie zabił też Walta, ostatecznie uwolnił się od jego wpływu i zaczął nowe życie. Nie będzie one radosne po tym czego doświadczył, ale na nie zasłużył. A ostatnia z nim scena gdy pędzi samochodem to taki teaser nowego Need for Speeda.
- ciesze się też z pojawienia się Skinny Pete i Badgera czyli "the two best hit men west of the Mississippi" czyli niezwykle udany komediowy przerywnik. Zresztą nie jedyny. Mimo, że było czuć niezwykle napięcie jak Walt przechadzał się po domu Schawrtzów przypominało to trochę jakiś horror. Albo Marie mówiąca o sąsiadce. Dramatyzm przez cały odcinek, ale i delikatne rozluźnienie, które było potrzebne.
- jak w takim razie plasuje się Breaking Bad w moim prywatnym rankingu? Na 76 skończonych seriali ląduje na pierwszym miejscu zaraz obok The Wire. Nie potrafię zdecydować, który z nich jest lepszy. Nie da się. Obydwa to arcydzieła telewizji, ale przedstawiają odmienną tematykę. Niby ich wspólną częścią jest to, że zagłębiają się w ludzką psychikę, ale jeden z nich skupia się na społeczeństwie i w naturalistyczny sposób ją ilustruje, drugi natomiast to ewolucja bohatera, zaglądanie w mroczne zakamarki ludzkiej duszy. Razem stanowią o silę medium jakim jest telewizja.