dodano 31 sie 2013, o 11:12
- nie mam pojęcia jak Vince Gilligan to robi, ale po raz kolejny dostarcza niesamowity odcinek. Przez 40 minut opierający się na dialogach i oferujący na koniec niesamowity zwrot i pędzącą akcję. Oczekuje na kolejną manifestację jego geniuszu w postaci nowego serialu. I ogromnie nie chciałbym żeby to był spin-off z Saulem
- ale o odcinku. Tytułowa spowiedź była jednak nie taka jakiej oczekiwałem. Jesse nie wyśpiewał wszystkiego Hankowi. To by było zbyt proste. Walt też się do niczego nie przyznał tzn. przyznał się i wykreował całkiem nową rzeczywistość. Utkał misterną pajęczynę korzystając z starych elementów i złapał w nią Hanka. Postawił go w kropce, nie może już nic zrobić. Walt jak zawsze dwa kroki przed wszystkimi. Zapewnił sobie trochę spokoju dzięki kłamstwu i manipulacji w czym jest mistrzem. Jednak to nie było jego jedyne kłamstwo. Zatrzymał Juniora, powiedział, że chcę mu wyznać prawdę i zaczął nim manipulować. Własnym dzieckiem! To się na nim zemści. Musi.
-Jesse szybko wydostał się z aresztu, Saul niezawodny. Szkoda bo za szybko minęła ta scena z Hankem. Jednak dobrze, że do tego doszło w tym odcinku bo pokazano niesamowitą rozmowę na pustyni. Ach ta pustynia z Breaking Bad! Pająk na początku mógł zwiastować śmierć Jessego, tak jak chłopca na rowerku. Nic z tego. Chociaż była o tym mowa. Strach, zwątpienie i zrezygnowanie, wyznanie prawdy i chęć jej poznania z jednej strony i pewność siebie, zdecydowanie i perfekcyjna manipulacja. Walt gra na Pinkmanie jak chcę. Tuli go jak ojciec i przez to nim manipuluję. Tak jak jego własny syn również i Jesse jest narzędziem do osiągnięcia celu. Dawniej można było dostrzec szczere relację ojciec-syn między tą dwójką, teraz było to wyrachowane zagrania
- końcówka z Jessem wprowadziła do odcinka też akcję. W końcu odkrył kto jest odpowiedzialny za otrucie Brocka. Walta znowu po dupie kopie przeszłość. Może tym razem to nie jego błąd, ale konsekwencję są poważne i zmieniają dynamikę w serialu. Zrezygnowany Pinkman przeistacza się w ogarniętego furią mściciela. Czy to on zdewastował dom Heisenberga z pilotowego odcinka sezonu 5B? Czy może zostanie powstrzymany? A może sam zrezygnuje? Jak wygląda dalsza część jego planu? Ma takowy czy działa tylko pod wpływem emocji, a dalej wróci w stan apatii? Czy by zemścić się na Walcie zostanie kapusiem? Prędzej rozegra to na własną rękę, ale dobrze na tym nie skończy. Czy może skończy? Czy z jednej strony będzie to historia o degeneracji i zatraceniu, a z drugiej odkupieniu i znalezieniu właściwego życia? Podobała by mi się taka dychotomia zakończenia.
-nie można zapomnieć o Skye w tym odcinku. Z jednej strony nie odegrała wielkiej roli, ale to był niesamowicie ważny epizod dla tej postaci. Wiernie stała u boku męża, nie skarżyła się i z nim współdziałała. Nie komentowała, była na drugim planie. Tylko czy na pewno? Pokazanie jej zamyślenia w pracy musiało mieć jakiś cel i na pewno nie było nim tylko martwienie się o przyszłości. Pole do interpretacji stanowi scena gdy Walt wchodzi do biura i mówi jej, że udaje się na chemioterapię. On stoi w cieniu i niewyraźna sylwetka, a ona nie dość że w świetle to jeszcze na biało. Może to naiwna symbolika, ale pasuje do serialu gdzie kolory zawsze odgrywały istotną role (np. Marie zawsze na fioletowo), a przywiązanie do detali doprowadzono do miana sztuki. Czy ona się zacznie teraz od niego oddalać i nie może znieść jego mroku? Czy może wpuszcza coraz więcej cienia do swojego niewinnego życia?
- pierwsza scena pokazywała Todda i dalszy ciąg wydarzeń z poprzedniego epizodu. Interes Lydii wraca do Nowego Meksyku, a to może oznaczać niebieską metę na ulicach Albuquerque. Czyli narkotykowy interes znowu wpłynie na życie Walta. Niewyparzona gęba Todda też może mieć z tym wiele wspólnego. Czy sprawą zainteresują się też Czesi? Czy będą chcieli poprawy jakości i Walt jakoś zostanie zmuszony do powrotu? Na razie ten wątek jest marginalny, ale przecież jeszcze 5 (tylko!) odcinków do końca i wiele może się zmienić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to jakie tempo zostało narzucone i co odcinek jakieś rewelację
- jeszcze o tym nie pisałem, ale muzę pochwalić aktorstwo. Mistrzostwo! Jeśli ktoś z obsady nie dostanie Złotego Globu albo Emmy to bojkotuje te nagrody. A najlepiej jakby każdy z aktorów dostał specjalnie zrobioną dla niego statuetkę honorową. Mimika twarzy Hanka i Marie oglądających wyznanie winy Walta była perfekcyjna. Drgające mięśnie, desperackie spojrzenie i niemal nieruchoma sylwetka przez całą emisję nagrania. Jest też Saul, wypluwający kolejne słowa z niesamowitą częstotliwością i jąkający się gdy Pinkman do niego mierzy. Są też główni aktorzy tego przedstawienia Aaron Paul i Bryan Cranston. Napisać, że grali perfekcyjnie to jak stwierdzić, że słońce wstaje o wschodzie i znika o zachodzie. Styrane twarzy, zmęczone spojrzenia, te nieznacznie rzucane żarty (Hello Kitty?! Seriously?) i reakcja na dramatyczne słowa (Why don’t you just kill yourself?). Zresztą co ja będę pisał. Ten kto widział pokiwa tylko głową na potwierdzenie
- trochę się rozpisałem, a przecież odcinek stanowi tylko wstęp do nadchodzących wydarzeń. Buduje fundamenty pod to co ma się dopiero zdarzyć i jakby komuś nieznającemu tła go puścić by usnął ze znudzenie. Jego strata. Dla mnie to kolejny objaw geniuszu Gilligana i jego ekipy.