Na Artura zostaje wydany wyrok za jego stosunek do magii. Nie spodziewałam się, że to Mordred przyjmie na siebie cios.
Znów - po raz pierwszy w tej serii, jakże za nim tęskniłam - pojawia się smok, który proponuje zabicie Mordreda - po raz kolejny. I tego przez cały odcinek trzyma się Merlin.
Spodziewałam się, że mając do wybory magię w Camelot, a śmierć Mordreda, po rozmowie ze smokiem, Merlin wybierze brak magii. Niestety los sobie z niego okrutnie zadrwił i okazuje się, że źle doradzając Arthurowi zaprzepaścił szansę na powrót magii... Szkoda, ale w sumie byłoby to troszkę za wcześnie.
Poza tym ciągle mam nadzieję, że magia powróci dopiero po ujawnieniu się Merlina.
A do Mordreda mam bardzo mieszane uczucia. Niby nie zrobił nic na szkodę króla ani królestwa, jest w dobrych stosunkach z Merlinem, to jednak jego przeznaczeniem jest mieć udział w śmierci Arthura. I sama nie wiem czy dać mu szansę, i może zmieni się jego przyszłość, może kiedy magia powróci jego przeznaczenie będzie inne. A może nie da się zmienić przeznaczenia, skoro w odstępie wielu lat od kiedy poprzedni raz się widzieli, smok ciągle twierdzi, że należy się go pozbyć.
Spoiler: