Odcinek trochę spokojniejszy od poprzednich, ale i tak zasługuje co najmniej na 4+/5, a rozstanie braci wcale źle na serial nie wpłynęło.
Sam jako barman był średni, ale za to fajnie załatwił tamtą dziewczynę co chciała zjeść z nim obiad 3 razy trafiając w 10
Motyw z kolejnym omenem Apokalipsy też niczego sobie i na szczęście pojawili się kolejni łowcy. Szkoda tylko że Sam już nie ma z nimi takich dobrych stosunków. Ciekawe czy teraz będą rozpowiadać o tym że to on za wszystko jest odpowiedzialny.
Końcówka natomiast mocna - Sam ucina sobie pogawędkę z Luckem i okazuje się że jest jego naczyniem. A więc do tego go Azazel przygotowywał.
Czyli wychodzi na to że jeden z braci to Michał a drugi Lucyfer, ale się porobiło.
Sceny z Deanem były jeszcze lepsze niż te Sama. Nie dość że zapolował na coś innego niż demon to jeszcze wyśmiał Zmierzch
A do tego zabawił się z Castielem
Scena jak podawali się za FBI bardzo dobra, jak Castiel nie wiedział jak się zachować i wypaplał temu policjantowi o demonach.
Dobrę tez było jak się spytał Deana czego ludzie kłamią, a ten mu na to "żeby zostać prezydentem"
Scena w burdelu niesamowita. Spięty Castiel i półnagie dziewczyny
Spotkanie z Rafałem też mocne, wycieczka Casa do Jerozolimy po olej się przydała.
Jakoś nie chcę mi się wierzyć że Boga na prawdę nie ma. Jak dla mnie chcę sprawdzić co wyniknie jak się da Aniołą trochę swobody.