Nowy opening - byłby już czas

Spuszczanie krwi straszne, ale oczywistym było, że naszym nic się nie stanie. I akurat w najlepszym momencie zaczęło się coś dziać.
Akcja z wysadzeniem zbiornika z gazem - tak ciężko w to uwierzyć że aż to śmieszne - akurat tak się zdarzyło, że carol miała przy sobie petardę, którą mogła wystrzelić z lufy... No ale mniejsza z tym i nieprawdopodobnym zgraniem w czasie wszystkich wydarzeń. Ucieczka z Terminusa się powiodła i (prawie) wszyscy znów są razem.
Tyreese może wreszcie przestanie być taką sierotą - przełamała się, zabił zombie i faceta, który groził Judith. Najwyższy czas.
Niepokojący flashback - okazało się, że kobieta, którą spotkała Carol mówiła prawdę, napadli na nich mężczyźni, przetrzymywali i gwałcili. Tylko kim oni byli? Moje pierwsze skojarzenie to była grupka, z którą przez moment podróżował Daryl. Czy wszyscy zostali zabici przez ludzi z Terminusa? Czy może grupa Ricka ich jeszcze spotka?
Powrót w sumie całkiem dobry, dal mnie głównie ze względu na to, że się znów spotkali i połączyli w jedną grupę. Po połowie trzeciego sezonu miałam dość ich błądzenia i szukania się na wzajem. Pomimo kilku drażniących momentów nie było źle.