No i tak jak myślałem, magiczna błyskawica Sookie przywróci pamięć Ericowi. I dobrze, bo już nie mogłem oglądać tej miłej wersji.
Rzeźnia się wydarzyła, ale wszyscy świadkowie zostali zauroczeni.
No cóż...świat po Rusellu się czegoś nauczył.
Soczek Andy'ego został znaleziony przez Arlene i Terry'ego. Świetne sceny w Forcie Bellefleur, kłótnia, strzelanie do puszek i bójka.
Bill wziął sprawy w swoje ręce, chce wysadzić "Boginię Księżyca" w powietrze. A Eric się z tym zgadza.
Ostatnia scena odcinka była genialna.
Sookie, Jason, Jesus i Laf wzięli sprawy w swoje ręce, aby uratować Tarę. Jednak wszyscy zostali gdzieś przeniesieni przez Antonię...oprócz Jasona.
Jesus - demon.
Nice!
Jason proszący Jessicę o wymazanie mu pamięci o sexie z nim.
I późniejsze sceny z Hoytem.
Tommy umarł, można powiedzieć "w końcu!". Sam ruszył z zemstą w towarzystwie Alcide'a.
Podoba to mi się!
Debbie i Marcus, tak myślałem, że po tym jak Alcide pobiegł do Sookie, to ci dwoje wylądują w łóżku.
Marnie zamawiała na działanie Antonię, tego się nie spodziewałem.
Wiem jedno, szykuje się ostra walka.
I tak ma być!
PS Nareszcie koniec ckliwych momentów Eric/Sookie.