Emily to badass. Podstawiła się żeby odpuścili Reidowi.
Scena z pobiciem super mocna, według mnie gównie dzięki jej postawi: 'I can take it'. Świetne.
A Cyrus to niezły psychol. Fajną miał społeczność, swoje jedzeniem energia, edukacja, szkoda tylko, że to wszystko prowadziło do zbiorowego samobójstwa pod wodzą psychopaty.
Cyruś poślubia dziewczynki ze swojej społeczności i jest uważany za proroka. Nieźle.
Reid też dał radę, wkupił się w łaski, został do samego końca, wszystko z boku obserwował i analizował.
Nawet Hotch miał swoje pięć minut kiedy rozprawił się z tm napuszonym gostkiem: 'Get off my crime scene'.
Morgan zastrzelił Cyrusa, ale niestety nie skończyło się to na tym. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło dla ekipy.
Uścisk Spencera i Emily - aż się łezka zakręciła.