Początek odcinka genialny - ta muzyka, ten klimat, nieźle. No i oczywiście facet skaczący ze spadochronem i rozpłaszczający się na asfalcie.
Raylan dostaje telefon od Sharon Evans, z którą łączył go kiedyś... 'drink', albo kilka
Ma wyśledzić Jodyego Adair, który zniknął z miasta. Oczywiście na wyśledzeniu się nie skończyło, Raylan go od razu dostarczy, mniej lub bardziej uszkodzonego
Dzieciaki włamują się do domu starego Givensa i dziurawią ściany, których Marshal znajduje torbę, która wygląda podejrzanie podobnie do tej u skoczka.
Oczywiście dostarczenie Jodyego nie mogło się obyć bez przygód i tak auto Raylana zostaje skradzione przez dzieciaki. Akcja na złomowisku niezła, Bob, Raylan, Jody, Henry i dzieciaki, na szczęście obyło się bez większych ofiar i Jody trafił wreszcie tam dokąd go Raylan wiózł.
Boyd przesłuchuje Hirama, chce kasę za swoje Oxy i dowiaduje się o pastorze Billym. Pojawia się też nowa postać, kumpel Colt, który właśnie wrócił z wojska - a raczej wyleciał. Razem wracają do Hirama i kiedy już mają kasę, następuje małe ' nieporozumienie' - nowy zamiast uwolnić faceta, zabija go
Boyd po cichu chowa pieniądze - dlaczego? Czy Ava o nich wie? Jaki ma w tym cel?
Pastor Billy z wężem w ręce okazuje się być bardzo ciekawą postacią. Nie wiem jeszcze sama co o nim myśleć. Pokazuje się u niego jedna z dziewczyn Avy, która wcześniej postrzeliła swojego Jona, będąc na prochach. Ciekawe jakie sposoby ma pastor...
Arlo mnie na końcu zaskoczył - zabija faceta, który wiedział o torbie. Dlaczego ona jest taka cenna? I kim był Waldo Truth?
Powrót całkiem niezły, spodziewałam się troszkę więcej i lepiej ale nie jest źle.