Co za niesamowity finał sezonu!

Od początku do końca siedziałem "jak na szpilkach".

Pojawił się znowu Lockwood, jak mu Beckett obiecała, odwiedzała go co tydzień w więzieniu.
Najpierw się okazuje, że został przeniesiony do ogólnego nadzoru, zabija McCalistera i ucieka podczas przesłuchania w sądzie. Efekt ogłuszenia i ogólne zamieszanie wyszło rewelacyjnie w tej ostatniej scenie.
Sprawa matki Beckett zostaje kontynuowana, pojawia się nowy trop o trzecim glinie. Wszystko się powoli toczy dalej, aż do momentu rozmowy Lockwooda z Montgomery'm. Szok! Zaskoczenie!

Największy zwrot akcji w tym sezonie serialowym, bez wątpienia.

Nigdy bym się tego nie spodziewał po Kapitanie. W podobnym czasie o tym fakcie dowiadują się Ryan z Esposito, których trop doprowadził do policyjnego baru.
Później akcja tylko przyspiesza, świetna scena w hangarze, gdy Roy wyjaśnia wszystko Beckett, a Castle wynosi ją zapłakaną. Strzelanina i Roy pada martwy zabierając ze sobą Lockwooda. Wcześniej w domu wysłał jakieś tajemne akta, mam nadzieję, że trafią do Beckett.
Niesiona trumna, smutna atmosfera, przemowa Beckett i nagle Castle zauważa celownik snajpera. Rzuca się na Kate, ale jest już za późno.
Całe szczęście, że Beckett jest drugą główną postacią i po prostu nie ma możliwości, żeby ją zabić. Przynajmniej mam taką nadzieję...
Jestem ogromnie ciekawy, jak ją wyratują z tego stanu. Miała kamizelkę, kula nie uszkodziła ważnych organów i przeszła na wylot? W tym momencie jest to serial, na którego jesienny powrót najbardziej czekam.