Addison wyjechała sobie do sunny LA
mi się tam podobały sceny z nowymi bohaterami...śmieszni są
szczególnie Cooper
Addison w scenach w windzie byłą po prostu genialna a jak się ten koleś na nią spojrzał, jak zaczęła mu tłumaczyć, jak działa winda na ludzi tam skąd pochodzi. LOL no a ich pocałunek był genialny.
Szkoda mi był Addison jak się dowiedziała, że nie może mieć dzieci.
Mark był taki smutny w tym odcinku...w scenie z Derek'iem się otworzył...a Derek się nabijał z niego...LOL
Cristina biedna.
matka własna i mama Burke - oł Jesusu.
no i scena z Callie była genialna. za to znowu mnie wkurzała Izzie w tym odcinku...
już tak dobrze szło Mer i Thatcherowi a tu coś takiego...a on to tez przesadził...obwiniać Mer o jej śmierć...
George chce się przenieść...ucieczka na pewno rozwiąże problem...
Ava podczas operacji była najlepsza - mówiła w kilku językach. Miała nadzieje że odzyska pamięć, ale to trzeba chyba odczekać.
George i Burke - pytający Mirande o małżeństwo LOL
George/Izzie - chociaż ich sceny są pełne emocji (szczególnie scena z windzie - ale szczerze mówiąc to w wielkiej mierze zasługa Katherine), ale ich związkowi mówię stanowczo nie!
Der/Mer - oj cały czas muszą ich psuć...