Uwielbiam duet Mozzie/Ell, ale przyznaję, że w tym odcinku Elizabeth trochę przesadziła...
Obserwacja z domu, wciąganie w sprawę Neila i Mozziego, a nawet podsłuchiwanie to jedno, ale szaleńcza wyprawa za przestępcami i podawanie się na agentkę FBI to już co innego. Całe szczęście Peter zdążył na czas i wszystko się udało.
Do tego miło było zobaczyć w gościnnej roli aktora, który gra Alcide'a w "True Blood".
Dokładnie. Miłe zaskoczenie jak go pierwszy raz zobaczyłam - 'Czy to Alcide? Yay!'

Pasowała do niego rola 'tego złego'

Akcja z nauką otwierania drzwi wytrychem naciągana. Jaki śmiertelnik dał by radę w kilka minut bez treningu, tylko ze wskazówkami. No ale już siego czepiać nie będę - Ell jest zdolna jakby nie było

Sprawa całkiem fajna, taki mały odstresowywacz.