3x11 - Urban Matrimony and the Sandwich Arts
Spoiler:
-----------------------
W końcu! Trzy miesiące czekania i mój ukochany serial powrócił. I nie zawiódł. Nie był to może jakiś niesamowity odcinek, który długo będę pamiętał, ale było przyjemnie. Dobrze jest znowu widzieć ekipę z Greendayle.
Sam pomysł ponownego ślubu Shirley i Andre średno mi się podobał, ale realizacja jak zwykle fenomenalna Szczególnie Britta który była w tym świetna. I te zachwyty Annie. Oczywiście Jeff też nie wyszedł najgorzej jak musiał napisać mowę i to losowanie co ma w sercu i genialnie Jeff i Britta wyszli razem pijani jak się kłócili. Cudowni są razem Kłótnia Andre i Shirley taka sobie.
Abed i Troy jak zwykle genialni Cały odcinek gadali o Inspektorze i potem była zabawa w dreamatorium by zostać normalnymi. Jeszcze dziwniej zachowywali się niż zwykle
Pierce i picie nad grobem ojca i ta jego fryzura no i końcówka z maszyną do lodów cudowne