Postdodano 13 kwi 2013, o 19:46

3x10 - Victory

Spoiler:


------------------------

- epickie! Jedna z najbardziej intensywnych godzin w historii telewizji. Co za rozmach! Co za szaleństwo! Nie spodziewałem się czegoś takiego. Gigantyczna bitwa i wielki koniec cudownego serialu. Niby szkoda, ale tak właśnie kończą wielkie serię w chwalę i u szczytu popularności. Zaplanowane od początku do końca, przemyślany jak niewiele przed nim. Idealny serial który długo będę wspominał i stosował go jako pewien wyznacznik.
- ogromnie mnie cieszy, że każdy z bohaterów dostał swoiste pożegnanie o nikim nie zapomniano i nikogo nie pominięto. Bałem się trochę, że zostanie zastosowany chwyt Whedona z finału Buffy gdzie ginie jedna z postaci i raptem kila sekund jest temu poświęcone. Tutaj każdy dostaje swoje last stand. Czasem się ich żałuje czasem cieszy, ale każde pożegnanie jest godne postaci i idealnie przemyślane.
- jednak przed pożegnaniami trzeba wspomnieć o spotkaniu Krassusa i Spartakusa. Cudowna rozmowa dwóch wrogów i to że jednak jest coś w czym się zgadzają. Jednak jeszcze lepszy był ich pojedynek. NIESAMOWITY! Zgodnie z historia Krassus przeżył, ale i tak oglądało się to cudownie. Krwawy, brutalny świetnie zrealizowany i te ostatnie słowa Krassua, że żałuję że Spartakus nie urodził się rzymianinem. Cudowne. W ogóle postać Krasussa świetnie została poprowadzona. Niby łotr sezonu, ale taki któremu się sympatyzuję. Jak ja bym chciał zobaczyć jego dalsze przygody.
- śmierci bohaterów były cudownie pokazane. Spartakus cieszy się, że w końcu wróci do Sury, swojej jedynej miłości i ponownie usłyszy swoje prawdziwe imię. Neavie zginęła w bitwie i ponownie spotka się z Niezwyciężonym Galem. Lugo zginął potworną śmiercią, spalony, ale walczył do końca. Saxa umarła w ramionach Gannicusa, a przedtem pomimo kilku ran walczyła dalej. Sam Gannicus heroicznie walczył z nacierającymi rzymianami i Cezarem, ale nie miał szans. Został ukrzyżowany tak jak Kore. Tylko że on się pogodził ze swoim życiem, czuł się spełniony i zginął wyobrażając siebie na arenie z tłumem wiwatującym jego imię - cudowne!
- sama bitwa była spektakularna. Stosowano proste sztuczki, oszukiwano widza, ale co z tego, jak to wyglądało tak oszałamiająco! Po prostu niesamowity widok jak ścierały się dwie wrogie armię, Spartakus stosował swoje pułapki, a Krassus był bezlitosny. Poezja śmierci. Cudowny widok jak padali kolejni żołnierze w wyszukany sposób. Piękne i z rozmachem, a przy tym nacisk położono na ulubionych bohaterów.
- najsmutniejsze jest jednak to, że to całe poświęcenie na nic, ci co mieli ocaleć zostali rozgromieni przez Pompejusza, który przypisał sobie zwycięstwo nad Spartakusem. Jednak w tej gorzkiej pigułce jest pewne pocieszenie. Gdy skruszyły się mury Rzymu, imię Spartakusa dalej zostało zapamiętane. Piękne pożegnanie. I do tego ocalała grupka ludzi. Agron z Nasirem doczekali się szczęśliwego końca, tak jak Laeta i Sybil. I kobieta z dzieckiem.
- Piękny koniec. Na prawdę cudowny. Przez całą godzinę siedziałem jak na szpilkach i wypatrywałem co się wydarzy i już początek zwiastował, że będzie to odcinek godny długiego zapamiętania. Piękne było jak postacie mówiły "I am Spartacus". No cudowne. Szkoda tylko, że to już koniec... Pozostaje trzymać kciuki, że nowy serial Stevena DeKnighta czyli Incursion zostanie zamówiony i dorówna legendzie Spartakusa.