Serena okropną miała tą sukienkę...brzydkie i za krótkie.
- Jenny w końcu poszła po rozum do głowy, ale i tak mnie wkurzała. Szczególnie jak powiedziała Lily: You don't know what he's been like czy coś w tym stylu...niewdzięczny bachor. No i co ona myślała, że rodzice nie zostaną poinformowani o tym, że chce się wyemancypować? lol
- Aaron/S - nuda. I sztucznie razem wyglądają...za dużo sztucznych uśmiechów i too much awkward moments...i jeszcze zrobiła z Dana idiotę.
- Nate - on jest gorszy niż Lucas Scott.
najpierw kocha jedną a potem drugą...dwa odcinki temu zwisało mu to, że zranił Vanessę a teraz jest all into her? Co za nudny i głupi wątek...
- Vanessa - list bym pewnie też przeczytała, nie widzę w tym nic aż tak tragicznego, a napewno nie jest to jakieś ciężkie przestępstwo. Ale jej tekst do Jenny o tym, że facet nie stanie na drodze ich przyjaźni...to już było sztuczne i dwulicowe...
- Rufus/Lily.
- Blair/Dorota - najlepsze sceny! Normalnie są moim nowym (aczkowliek platonicznym) shippem.
A dzwonek na Eleanor...Slave 4 you.
- Blair nareszcie miała fajne sceny z rodziną.
- Lily była w zakładzie psychiatrycznym? no cóż
- Family hug Humphrey'ów był fajny. I can't breathe. Good! No i Jenny w końcu normalnie wyglądała.
- Lily nazywająca Erica E...trochę dziwne.
- Nate i jego sytuacja rodzinna...trochę to tak po łebkach potraktowali, ale może i dobrze. Chace mnie 1. raz przekonał w swojej grze w tej ostantiej scenie z ojcem.
- NC united!
- N/C/V...a powinno być N/C/B...non judging breakfast club!