dodano 17 mar 2014, o 23:34
- drugi sezon Banshee miał swoje wzloty i upadki, cierpiał przede wszystkim z powodu rozmycia wątku głównego i nagromadzeniu mało ciekawych wątków i całkiem zgrabnie pomyślanych postaci. Dlatego tym bardziej się ciesze, że finał okazał się być najlepszym odcinkiem sezonu. Mnóstwo ostrej akcji z efektowną wymianą ognia i brutalnymi walkami, trochę seksu oraz ten charakterystyczny montaż z gubieniem kilkudziesięciu klatek i hipnotyzującą muzyką. Tego było mi potrzeba przed długą przerwą. Szkoda, że na przykładzie tego odcinka tym bardziej widać jak pozostałe odstają.
- najważniejsze, że niemal w całości został poświęcony Lucasowi i Carrie. Akcja szła równolegle dwoma liniami czasowymi - feralny skok na diamenty oraz teraźniejsze zlikwidowanie Rabbita. I wyszło to miodnie. Pięknie do siebie pasowało zestawienie tych dwóch historii. Zakończenie jednej jest początkiem drugiej, która również dobiegła końca. Czas na nowe rozdanie. Bez Rabbita i konsekwencji dawnego życia. Przynajmniej na jakiś czas. Bo nie wierze, że bohaterowie będą się długo trzymać od NY. Oby! Bo Fat Au jest intrygującą postacią i dzięki niemu będzie można poznać lepiej przeszłość Lucasa. I te jego warkoczyki na brodzie są śmiechowe.
- ogromnie się ciesze, że odstrzelano dwie osoby ze starej obsady. Pa pa dla Emmeta i Longshadowa. Ten pierwszy miał tylko istotny wątek zemsty, teraz już nie był potrzebny, a jego zgon może wyzwolić reakcję łańcuchową. Alex zginął w widowiskowy sposób z rąk Rebeckhi. Okres niewinności definitywnie się skończył, a teraz jej dziwne relację z wujem będą mogły rozkwitnąć. Szykuje się też jego zemsta na Lucasie. Nie ma mowy o spokoju w Banshee.
- ciekaw jestem jak w przyszłej serii zostanie poprowadzony wątek Lucasa. Jego związek z Siobhan będzie czymś nowym, a i relację z Devą powinny go odmienić. Może w końcu zrobi się interesującą postacią nie tylko z powodu swojej przeszłości.