2x06 - Earthling » Zakończone Seriale » Fringe • seriale forumtv.pl

---

Taki sobie ten odcinek. Nie miał nic co by mnie do niego przyciągnęło. Najbardziej podobał mi się model Waltera i rozpadające się ciała. Reszta nudna. Na początku się ucieszyłem, że odcinek będzie się skupiał na Broyse, ale było nudno. Fajne było to jak bawił się z tym dzieckiem w restauracji, ale scena jak poszedł do byłej żony żenująca. Poszedł tylko pochwalić się że rozwiązał sprawę. O wiele ciekawszy był ten facet na końcu z CIA - co oni chcą od Fringe.

Główny zły odcinka kosmitą? Bezsensu...

---

Bardzo średni odcinek. W prawdzie sama sprawa mogła zainteresować, natomiast brakowało mi Waltera i jego specyficznej osobowości. W tym odcinku był bardzo spokojny, a to źle, bo ta postać wnosi dużo uroku do Fringe.

Brakowało mi także kontynuacji sprawy z przemiennymi. Bodajże 4 odcinek skońćzył się mocnym cliffhangerem i póki co nie ma ciągu dalszego. Nie zrobili też nic dalej z Olivią. Przecież miała nową "moc" - idealny słuch i tak nagle ją zatraciła?

Widać w tym serialu styl Abramsa... Coś nam da na zachęte, potem przez kilka odcinków nie ma nawet o tym wspomnienia i dopiero później kontynuacja. Lost było bardzo podobne do Fringe pod tym względem...

---

Jak mnie w Lostach to nie nie wkurzało to akurat tutaj razi w oczy bardzo

Sprawa okej chociaż mogła bardziej zainteresować.

---

Jak kombinować z ludźmi - cieniami to tylko w obecności Rosjan.
Generalnie zgadzam się z przedmówcami, że odcinek był taki sobie. Ni to dobry, ni to zły. Taki solidny zapychacz.
Sama sprawa specjalnie mnie nie wciągnęła. Moim zdaniem mogło to zostać lepiej zrealizowane, bo sam pomysł jest ciekawy.

---

Nie wiem, czy tylko ja widzę we Fringe taką analogię między epizodami w poszczególnych sezonach. Jakościowo 2x06 przypomina 1x06. Co to oznacza? Nuda, po prostu nuda. Obawiałem się, że będą coraz częściej schodzić z głównego wątku, aby pokazywać epizodyczne sprawy i tak się niestety dzieje. Jednak cieszę się, że poświęcili ten odcinek postaci Broylesa. Pokazali, że facet też jest człowiekiem, ma swoje problemy i czym motywuje swoje działania. W tym epizodzie, były trzy, naprawdę świetne sceny z udziałem Philipa. Pierwsza, czyli zabawa z dzieckiem-naśladowcą, potem zastrzelenie tego kosmonauty, co było ogromnym szokiem, a także ostatnia scena, spoglądania w niebo. Zastanawiam się, czy Broyles nie zaczyna być moją ulubioną postacią we Fringe, której tak bardzo mi brakuje. Wątek tego kosmonauty poniżej poziomu, ale pojawiła się jedna, niewyjaśniona kwestia. Czemu kosmonauta, który miał styczność z cieniem w kosmosie nie uległ spopieleniu. Odpowiedzią musi być chyba fakt, że cień musi mieć żywiciela, albo nosiciela. Ale co ja tu się będę rozwodził nad tym wszystkim, skoro nie było tu żadnej wzmianki, odnoszącej się do głównego wątku. Odcinek należał do Broyles'a. 7/10.