Jeden z moich ulubionych odcinków 1. sezonu.
Zack i Hodgins w wyścigu pod prysznic odkażający.


Ten odcinek zajął się bardziej postaciami niż sprawą, co było fajne, taka odmiana.
Booth ma syna, no i się wszyscy dowiedzieli, ale byli zdziwienie.
Fajne było wymieniania się prezentami - najlepszy był robot Zacka, który się nie słucha.


Bones anty-świąteczna. Smutną miała tą historię rodzinną. I nie dziwie się jej, że nie lubi świąt.
Generalnie śmiechowy ten odcinek...jak np. Hodgins próbował alkohol przemycić na imprezę. Ale też taki sentymentalny, jak każdego ktoś odwiedzał...no dobra Hodginsa odwiedziła chyba prostytuka, ale dobra.

Sprawa miłosna też taka bardziej lajtowa i na końcu wszystko cudnie się skończyło, bo ona się dowiedziała, że on ją kochał i że naprawdę chciał lecieć do Paryża, a przy okazji dostały monetę wartą kupę kasy.
Naćpany Booth też był dobry.

