Rewelacyjny odcinek!

Nawet nie wiem od czego zacząć.

Niesamowita scena zjadania końskiego serca przez Daenerys, te okrzyki i przepowiednie, świetnie to wyglądało.

Smocze jaja znowu się pojawiły, Daenerys się nie poparzyła...i na końcu wyszło dlaczego.

A Viserys doigrał się w końcu i dostał swoją koronę, również świetna scena.

Mało Aryi w tym odcinku, fajnie, że Syrio się pojawił chociaż na moment.

Bardzo podobał mi się jego tekst o jedynym bogu "Śmierci".

Sansa strasznie mnie wkurza, Joffrey również. Te jej teksty, jak ona go kocha i będzie mu rodziła blonddzieci.

Ned zasiadł na Żelaznym Tronie, wyglądał epicko.

Wydał wyrok śmierci na "Górę" i rozkaz stawienia się Tywina.

Do tego odkrył jeszcze coś na temat Joffreya.

Prawdopodobnie nie jest on dzieckiem Roberta, a Cersei i Jaimiego. To by się narobiło.

W Orlim Gnieździe działo się w najlepsze!

Tyrion był świetny, gdy cały czas wołał Morda, a ten go bił, bo hałasował.

Zdołał go przekupić, "Lannister zawsze spłaca swoje długi".

Przyznanie się do winy było rewelacyjne, później proces oraz walka i nasz karzeł wychodzi wolny.

Bran dosiadł konia dzięki pomysłowi Tyriona.

Napad wyszedł przednio, tak samo jak rozmowa Theona z Robbem.

Ulubiona kurtyzana Theona wyjechała z Winterfell i pokazała mu "coś" na pożegnanie.

Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń...