Jak pierwszy odcinek mi się bardzo podobał, pomimo tego że miał kilka ustępstw od komiksu, były one niewielkie lub były lepszym rozwiązaniem oryginału, tak drugi odcinek był jak dla mnie strasznie słaby...Tak to już będzie, że będę porównywał wszystko do komiksu.
Wprowadzenie nowych postaci z obozu wyszło średnio, postać Glenna, Amy, Dale'a zaliczam zdecydowanie na plus, do Andrei nie jestem jeszcze przekonany. Natomiast T-Dog, Dixon, Jurqui (czy coś takiego) oraz Morales - postacie, które zostały wymyślone na potrzeby serialu nie przypadły mi go gustu, a zwłaszcza T-Dog, który wkurzał mnie niemiłosiernie, swoim stereotypowym, murzyńskim zachowaniem.
Nie wiem, dlaczego twórcy nie skorzystali z świetnie napisanych przez Kirkmana postaci, bo bohaterowie występujący w komiksie były zdecydowanie bardziej przekonywujący. Mam nadzieję, że jeszcze się pojawią, bo w niektórych momentach (no dobra, przez większość odcinka) naprawdę chciałem, żeby T-Doga porwały zombiaki wchodzące do sklepu.

Podobały mi się bardzo sceny walki i w końcu Rick ze swoją siekierą.

Rozwalanie zwłok i smarowanie się nimi też wypadło obrzydliwie, czyli jak powinno.

Sprawy w obozie były jakoś średnio interesujące, za to postać Shane'a jest świetnie grana i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Nie mogę się już doczekać spotkania Ricka z Shanem.

Odcinek sam w sobie nie był zły, największym minusem było to, że zamiast bardziej wzorować się na genialnym komiksie, twórcy obrali trochę inną, moim zdaniem o wiele mniej ciekawszą ścieżkę podążania serialu.