Po 'Gods of the Arena' obiecałam sobie, że kontynuować tej serii nie będę. Bo wiedziałam, że to już nie będzie to samo. No i miałam rację.
Nie mogę napisać, że się zawiodłam, ale szału też nie ma - jak na razie dość średnio.
Liam McIntyre do Andy'ego Whitfielda się nie umywa, to jak odnosi się do innych, jego przemowy, rozkazy trochę wymuszone. Mam nadzieję, że to się poprawi, bo byłoby zrujnowanie wspaniałej postaci.
I czy mnie się tylko zdawało, czy animacje w scenach pokazujących miasto były wyjątkowo kiepskie?
Glaber zostaje wysłany do Kapui w celu schwytania Spartacusa i stłumienia buntu. I nawet doszło między nimi do walki. Dobrze, że mimo wszystko Crixus przyszedł mu na pomoc i że udało mu się go naprostować.
Chyba najlepsze sceny odcinka dostaliśmy w burdelu. Pokazanie pokoju pokoju i sam atak, a później męczenie faceta, który brał udział w przekazaniu Naevii nowemu właścicielowi. I w końcu wyruszają za nią i będą po drodze zbierać armię. I bardzo dobry wybór.
Zgadzam się, że Crixus strasznie rozmiękł w tym sezonie. Nic tylko Naevia i Naevia. Ja rozumiem, że tęskni za swoją kobietą, ale stary Crixus już dawno postawił by się Spartacusowi, powiedział do słuchu przywalił i nie byłoby niepotrzebnych problemów. Mam nadzieję, że stary Crixus wróci, bo Spartacus będzie go potrzebował.
Lucretia przeżyła, ale zwariowała po masakrze w domu Batiatusa. Tylko ciekawe kto pomógł jej przeżyć, bo raczej sama się nie wykarmiła. A do domu Batiatusa wprowadza się Glaber z Ilithyią. Nie cierpię tej kobiety... Pewnie się jeszcze okaże, że dziecko tak na prawdę jest Spartausa, już by była tragedia kompletna.
Czekałam z wielką niecierpliwością na Doctore i wreszcie się pojawił, szkoda tylko, że nie zdecydował się dołączyć do buntowników. Ale mam nadzieję, że jeszcze zmieni zdanie.
Może nie jest tak dobrze jak miałam nadzieję, ale nie jest też tak źle jak się spodziewałam
Oby tylko poziom się podniósł w następnych odcinkach.