Postdodano 18 lis 2006, o 22:50

01x11

Gdyby prowadzono na uniwersytetach zajęcia o kobietach, może mężczyznom byłoby łatwiej na świecie. Niestety póki, co muszą sobie radzić na własną rękę, a jak pokazuje przypadek Piotra, nie radzą sobie niestety najlepiej. Prawnik po raz kolejny dzwoni do Magdy, żeby umówić się nią na spotkanie, ta jednak konsekwentnie odmawia. Piotr nie odpuszcza i wykonuje do niej drugi telefon w odstępie zaledwie kilkunastu minut. Magda obiera tuż przed wejściem na salę sądową, ucina rozmowę rzucając Piotrowi na odczepne, że sama do niego zadzwoni, jak będzie miała czas.
Ten poranny kontakt z Piotrem odbija się na jej mowie obronnej. Zamiast o kliencie, rozwodzi się z zaciętością o zachowaniu prawnika w stosunku do niej. Sędzia zdziwiony jej wywodem sprowadza ją na ziemię, dopytując, co odmowa umówienia się z kimś, kto namolnie dzwoni, ma wspólnego z pozwem jej klienta, któremu przeszkadza parkowanie samochodu tyłem do budynku, w którym mieszka. Magda natychmiast reflektuje się i dalej prowadzi już obronę bez wpadek.
Czas leczy większość ran. Mariola powoli wraca do siebie. Zaczyna nawet żartować ze swojej sytuacji i w rozmowie z Wojtkiem stwierdza, że znów „wróciła na półkę”. Widząc zdziwienie prawnika wyjaśnia mu, iż skoro „klient” ją oddał jest do wzięcia. Zarówno Wojtek jak i Piotr cieszą się widząc ją w lepszym nastroju. Gdy Wojtek wychodzi na spotkanie z Jasielskim Mariola opowiada Piotrowi o jej wymarzonym typie mężczyzny. Prawnik wchodzi jej w słowo wymieniając wszystkie cechy idealnego faceta. Skoro już poruszyli temat związków i uczuć Mariola z zainteresowaniem wypytuje Piotra o jego relacje z Magdą. Szczególnie interesuje ją, czy pani mecenas nie jest zazdrosna o Julię Szulc. Piotr wyjaśnia, iż nie ma, o co być zazdrosna. Dodaje, że to, co czuje do Magdy nie jest może płomienną miłością, ale myśli o niej każdego wieczoru zanim zaśnie. Te ostatnie słowa Piotr wypowiada, trzymając twarz Marioli w swoich dłoniach. Choć mowa jest o Magdzie, to jednak dziewczyna na ułamek sekundy zatapia się w jego spojrzeniu, tracąc oddech...
Świat jest bardzo mały. Rano Wojtek wpada na Magdę w sądzie. Mając w pamięci jej ostatni taniec z Piotrem wychodzi z założenia, iż coś pomiędzy nimi zaiskrzyło na poważnie. Pełen dobrych intencji rzuca wesoło, że Piotr jest w kancelarii. Magda reaguje na jego słowa, jak na atak. Bardzo stanowczym i zimnym głosem prosi go, żeby się nie wtrącał w jej sprawy.
Mimo wcześniejszych obaw Magda z wyczuciem i dociekliwością prowadzi sprawę klienta, którego powierzył jej Bartek. Zadanie jest dla niej o tyle trudne, że musi nie tylko wybronić Franka Drabczyka, ale również zmierzyć się z szowinistycznym mecenasem Rolewskim, który otwarcie, podczas pierwszego spotkania, mierząc ją wzrokiem stwierdza, iż miejsce kobiety jest w domu, a nie na sali rozpraw.
Gdy wszystko się wali wtedy nieoceniony okazuje się Sebastian. Magda zwierza mu się z jednej ze swoich największych obaw, jeśli chodzi o Piotra. Boi się, że skoro tak bardzo kochał swoją żonę, to kiedyś jej wybaczy i będzie chciał do niej wrócić.
Doświadczone kobiety wiedzą, czego chcą i nie cofną się przed niczym, żeby to zdobyć. Julia Szulc niczym pająk oplata Piotra coraz gęstrzą siecią. Zabiera go na teren swojej nowobudowanej posiadłości. Opowiada o przyjaźni i o tym, że gdy odnosi się sukces ma się głównie znajomych, którzy ustawiają się w kolejce z wyciągniętymi rękami, żeby coś dla siebie wyszarpać. Prosi jednocześnie Piotra, żeby zajął się protestem mieszkańców wsi, którym nie podoba się fakt, że wybudowała na działce basen.
Samotność jest gorsza od ciężkiej choroby, bo bezlitośnie pustoszy serce. Cztery ściany nawet najpiękniej urządzonego mieszkania przytłaczają, gdy tkwi się w nich każdego wieczoru samemu. Magda z tego powodu coraz częściej zostaje w kancelarii po godzinach. W końcu będąc w totalnym dołku dzwoni do Sebastiana i umawia się z nim na kolację. Robi przepyszną tarte ze szpinakiem. Sebastian zachwyca się kulinarnym popisem przyjaciółki dodając, że każdy facet, który spróbowałby tych pyszności po pierwszym kęsie rzuciłby jej się do stóp i błagał o rękę. Magda nie śmieje się z zaczepki przyjaciela. Ten widząc jej melancholijny nastrój, próbuje ją pocieszyć mówiąc, iż ten „jedyny” na pewno już gdzieś tam jest i na nią czeka.
Sprawa Franka nabiera rumieńców, po tym jak prawniczka dociera do kobiety, która może poświadczyć na rzecz jej klienta. Pani Brygida ma jednak opory, bo kiedyś była kochanką właściciela cukierni, przeciwko któremu miałaby zeznawać. Ostatecznie, gdy Magda używa argumentu, że po korytarzach sądowych kręcą się ciekawi faceci, z czego część do wzięcia, Brygida zmienia front i obiecuje zastanowić się nad całą kwestią.
Po trzech dniach milczenia Magda w końcu dzwoni do matki. Prosi ją o radę w sprawie Piotra. Teresa nie chce tego robić przypominając córce, że to właśnie było powodem konfliktu między nimi i przyspieszyło jej powrót do Olsztyna. Magda próbuje usprawiedliwić swoje zachowanie i przeprasza mamę. Wyjawia jej swój lęk przed porzuceniem. Teresa odpowiada jednym celnym zdaniem, stwierdzając, że Piotr nie jest jej ojcem, a ona nie może przez taki pryzmat oceniać wszystkich mężczyzn.
Przebicie się na rynku usług prawniczych nie należy do łatwych zadań. Poza panią Julią i biznesmenem Jasielskim młodzi prawnicy nie mają na razie „dużych” klientów. Żeby nie zatonąć, podejmują się niemal każdej sprawy. W kancelarii pojawia się pani Kalinowska mająca problem z wyegzekwowaniem części spadku. Piotr prosi ją o czas na przejrzenie dokumentów i wychodzi na umówiony obiad z Julią Szulc.
Życie jest jak skomplikowany scenariusz i często niespodziewanie płata figle. Gdy Piotr rozstaje się z klientką przed restaurację zajeżdża Magda i dostrzega ich stojących na chodniku. Julia, w przeciwieństwie do Piotra, zauważa prawniczkę i władczym gestem, zanosząc się jednocześnie śmiechem gładzi Piotra po policzku. Zaskoczony tym gestem, Piotr przytrzymuje rękę Julii i najłagodniej jak potrafi tłumaczy jej, że oczywiście nadal chce być jej prawnikiem, akcentując rolę, jaką chce pełnić w ich wzajemnych relacjach. Magda nie widzi już jak Piotr zdecydowanym ruchem ściąga dłoń pani Julii ze swojej twarzy, bo porażona sceną szybko odjeżdża.
Rozczarowana, z poczuciem krzywdy dzwoni później do niego i prosi o spotkanie. Po oschłym powitaniu brakuje jej słów, żeby przeprowadzić zaplanowaną rozmowę. Piotr tryska dobrym humorem ciesząc się, iż wszystko między nimi jest w porządku, skoro zgodziła się z nim spotkać. Daje jej prezent, mówiąc tajemniczo, że tylko jej mógłby coś takiego ofiarować. Magda nie otwiera zawiniątka. Myśląc, że Piotr gra na dwa fronty, uwodząc jednocześnie ją i Julię Szulc, w obawie, że prędzej czy później zostałaby przez niego zraniona oświadcza mu, iż wszystko, co do tej pory między nimi zaszło, było jedynie żartem. Prosi go, żeby przestał do niej dzwonić i zostawił ją w spokoju. Po jej odejściu zawiedziony Piotr długo błąka się po Warszawie. W końcu wraz z prezentem, o zachodzie słońca, zjawia się na moście. Odwija papier..., okazuje się, że to obrazek dwóch wielbłądów... Po chwili zadumy, ze smutkiem wyrzuca go do Wisły.


Opis dystrybutora.